zimowy space'rek
wypuściłam się na scenę drobnym kroczkiem
taki balet w kozakach na sztywnych stopach
i nagle piruet zawrotny w tempie oberka
do przysiadu płaskiego
brwi ułożyły się w wykrzyknik
usta - w koło ratunkowe
–
wszystkie gwiazdy rozświetliły mrok przed oczami
księżyc zimnym okiem
wybłyszcza kryształową taflę
zaklinam speszonym oddechem
„ a niech to cholera” podnoszę głowę
i czuję jak mi rośnie limonka
dojrzewać będzie zmieniając kolory
w zaciszu wymuszonego reanimowania
zagęszczam się w pokrywie lodu
bez odwrotu na odwilż
muszę czekać
- na jezioro łabędzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz