sobota, 30 listopada 2013


Cichym szelestem zapowiedział cię śnieg. Do okna przylgnął zapomniany płatek twojej twarzy. Powracasz po długiej podróży. W zimny wieczór stapiasz się niecierpliwie na skórze . Przesiąkam świeżością twojego zapachu. Biało, jakby zakwitły wiśnie. Z pąków wybujały pierwsze listki radości. Wiosnę przyniosłeś zimowym zmierzchem.

Tożsamość cały film lektor PL

środa, 9 października 2013

Bogactwo przemijania Kasztan szuka spoczynku. Przygarnęłam. Całusy słońca skrzące się na dłoni. W kolorze kasztanowym. Upiększają? Dlaczego nie? Tyle słońc na dłoniach. Każde ma coś do powiedzenia. Nie wierzysz? Usiądź przy mnie. Posłuchaj. Tylko zamknij oczy. Płynie melodia minionych lat. Ta dziewczyna z bujną czupryną. Chłopak z gorącą głową, silnymi nogami. Gotowi do wspólnej wędrówki prze życie. Nie, nie patrz na szron. Z nici babiego lata upleciemy nowy dom. Zimę przegonimy w nim. Radością serc. Widzisz, kasztan lśni na mojej dłoni, jak kiedyś włosy. Wykorzystamy go do uzdrawiającej kąpieli.

środa, 13 lutego 2013

już kocham cię tyle lat w smutku radości i gniewie czasami pytam się za co to jeden Bóg wie ja nie wiem mówisz że jesteś ladaco że kochać ciebie nie warto i wiem co znaczą te słowa jestem ich zapisaną kartą to siła jakaś tajemna rzuca mnie w twoje ramiona choć rozum mówi - dość tego serce bez ciebie znów kona dla ciebie pragnę gotować z tobą znosić życia prozę bez szampana i słów wielu twojego serca być gościem http://www.youtube.com/watch?v=5WI-pgtiG0M&feature=related romace for Clara

środa, 30 stycznia 2013

co słychać w naszej wsi

Co słychać w naszej wsi ciemność w wiejskim domu kultury sieją latem pod płotem słoneczniki do nieba i robią warsztaty wiklinowo-batikowe zimą grają w tenisa stołowego jeśli nie ma nic naprzeciwko pani od kuchni o jakiś tam bałaganu krzynkę całe życie nocne gromadziło się kiedyś przy sklepie okupowali go chętni w oczko i inne mariaszki ale przerobili na sztukę tkania próżne nadzieje jak donosi lokalna gazetka będą robić chodnik na drodze do cmentarza powiększą areał nieśmiertelników przy stawie już rośnie wygrany konkurs na odświeżanie powietrza tylko rybki popłynęły do góry brzuchem w odmęty wiosennego ocieplenia przy gesesowskim skrzynka na listy czeka bociana kurwa mać - rzyga pianą zajechany autochton butelki rzędem pod sklepem okupują drogę do kościoła policja nie gasi pożaru to byłoby na tyle kobiety też mają swoje za paznokciami marcowanie w remizie 7 marzec 2009

dzieci wracają ze szkoły.
krajobraz z kotem w tle
głowę unoszę w chmury blokują promieniom dostęp przeistaczają się jak słowa wypełniając dzień szarością niebo odrasta po zimie wśród wąskich alejek ziemia maluje kolejny pejzaż od nowa uczymy się wyrastać w kłosy przypiekać starą skórę cisza zamienia się miejscami na świst wiatru w skrzydłach lśnią płynne korowody i powtarza się seans dzień po dniu tonie słońce w szklance wody paruje krajobraz
dlaczego ptaki nie wiją gniazd na brzozach słowa stanęły w kolejce po żelazko / do prostowania twarzy nieporadny jest ten wiersz/ bez dystynkcji jak te brzozy blade / złapać chcą gołębia na ziarno gwiazd / kruchość i wiotkość i wiatr pomiędzy / parującymi głowami co tulą do kory / oczy kaprawe zakłopotaniem / po raz kolejny / parzy szorstka kora /

niedziela, 27 stycznia 2013

międzypokoleniowe spotkania sąsiadów impreza w wiejskiej świetlicy


Ciekawa impreza odbyła się w naszej wsi w świetlicy, zebrało się mnóstwo mieszkańców by powspominać stare dzieje.
Zdjęcia dyplomy i popłynęły wspomnienia. Ludność wsi w większości zamieszkują wysiedleńcy z Litwy, Białorusi, z woj. warszawskiego, po wojnie nie mili do czego wracać,domy popalone przez Niemców, gospodarstwa zrujnowane, okradzione przez szabrowników. Jedna z mieszkanek pani Kołodziej Sabina- łzy ociera na to wspomnienie. Mówi, że nie lubi wracać do tamtych lat.
dzisiejsi mieszkańcy z ciekawością oglądają zdjęcia i rozpoznawają sąsiadów, pierwszych osadników.
Tutaj dostali akty nadania ziemi, O sprzęt nie musieli się martwić, bo wszystko zostało po Niemcach, Przez około dwa lata mieszkali wspólnie z gospodarzami niemieckimi, póki ci nie wyjechali do Niemiec. Na pytanie jak wyglądało wspólne życie, odpowiadają, że dobrze, nie kłocili się, wspólnie gotowali, pracowali na roli.
ooo, widzisz, tutaj jest mój tato...pokazuje młody chłopak
Dyplomy ukazujące działalnośc Koła Gospodyń Wiejskich.
Pani Genowefa Pawlik, pierwsza nauczycielka- przedszkolanka, organizowała grupę przedszkolną we wsi. Pochodzi z Łowicza.
Pani Szewczuk,odznaczona medalem, pierwsza organizatorka Koła Gospodyń Wiejskich, pochodzi również z Łowicza.
Pani Kołodziej opowiada, że Niemka nauczyła ją robić skarpety na drutach, inna nauczyła gotować jakieś niemieckie specjały, kisić ogórki. Polacy pokazywali jak się gotuje bigos, taki typowo polski. Kiedy nadszedł czas wyjazdu Niemek,( mężczyzn nie było, to dziwne, chyba byli na wojnie... niektórzy płakali. Z rodziną państwa Rogalskich do dziś zaprzyjaźnieni Niemcy przyjeżdżają w odwiedziny. To miłe.
Organizatorzy- dyrektorka ZOK-u pani ROma i dwie najstarsze mieszkanki wsi. Pani Kaczor Jadwiga i pani Kołodziej Sabina.
mieszkańcy z ciekawością śledzą wystawę
ona zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna, on niewiele straszy,państwo Marta i Zenon MInkiewiczowie emigranci z Białorusi
moje osobiste wrażenia Uważam, że przygotowanie merytoryczne ze strony Zoku, było dobre, zabrakło tylko tego tzw.bigla Rozmowy z mieszkańcami się nie kleiły, kobiety były zażenowane,uważam, że nie były zadawane pytania konkretnie. W końcu to są ludzie odpowiedniego wieku, nie potrafią opowiadać z marszu,przy tak licznym gronie. Wywiad powinien być przeprowadzony w ścisłym gronie, a dopiero potem z mieszkańcami, by mogli pytać i dowiadywać się tego co ich interesuje, a tak uwaga była skoncentrowana na zdjęciach, każdy chciał zobaczyć kogo umieścili na tych zdjęciach, doszukiwali się swoich i znajomych, na opowieści mało kto zwracał uwagę.
Właściciel sklepu wypytuje pana Rogalskiego,bardzo interesuje się przeszłością wsi, ale najbardziej czasami sprzed wieków, kiedy Szwedzi kroczyli tymi drogami na Królewiec, wie nawet gdzie znajduje się tzw. szwedzka górka, tam stacjonował oddział,wie w którym miejscu stał słowiański gród.
Nie widziałam nikogo z rodziny Pana Flaszowskiego. Jego syn mieszka w Warniłęgu, żona jego mieszka a Złocieńcu, pamięta czasy jeszcze wojenne, bo oboje byli zesłani tutaj do Warniłęgu na roboty. Podobnie śp. państwo Nieradko, co prawda oboje nie żyją, ale znajomi mają ich zdjęcia, a takowych nie widziałam na wystawie. Nieradko wraz z żoną zostali złapani podczas powstania warszawskiego, byli kurierami, ona roznosiła ulotki, on ją osłaniał, wpadli podczas nalotu Niemców na ich kwaterę, ktoś zdradził- mówił pan Nieradko.Pamiętam w latach siedemdziesiątych przeprowadzałam wywiad z Panem i jego żoną, Bardzo ciekawi ludzie, szkoda że tak odeszli i nikt ich nie wspomina.Powiadali,że w tym majątku było im dobrze, Hrabina dobrze ich traktowała. On był masztalerzem bo uwielbiał konie, ona kucharką w tutejszym dworze.Mieszkali na zapleczu stadniny w pięknym mieszkaniu, pamiętam, dziś już nie ma ani stadniny ani mieszkania, wszystko zburzono, nie został kamień na kamieniu, bo i te sprzedano....
Przy tym dębie wiązano konie podczas, gdy mieszkańcy szli na plac do pieca chlebowego, do dziś widać kołki metalowe oplatające dąb, wrastają się w jego ciało.
Po pałacu zostały tylko wspomnienia i resztki pięknego stawu.Zanieddany, rozgrabiony popadł w ruinę, na fundamentach postawiono szkołę. w latach 90,ubiegłego wieku szkołę zamknięto a budynek kupił pan Franciszek Grabowski na pracownię ceramiczną.
Franciszek Grabowski, również zainteresowany wystawą....
widok na świetlicę od strony głównej drogi, wiosna 2012.

piątek, 25 stycznia 2013

wiersz stary jak świat w nowym wydaniu


zdjęcia z netu
Przewracasz się w swojej wygniecionej pościeli i marzą ci się bajki z górnej półki. Na niej umieściłeś wszystkie doznania, które przeminęły z sykiem pustego portfela.
Rozliczę cię ze snów, odbiorę duszę zatrzymaną pod powieką , zostanie tylko obraz nędzy i rozpaczy. I wyśnisz kondukt mrówek podążający w otwarte kręgi kałuży.
Albo wiesz, zabawimy sie kotka i myszkę. Zabawa z myszką ma swoje dobre strony. Klik. Znikasz. Kawałek po kawałku. Nie skleisz obrazów z dna.
A ja napiszę wiersz ku pokrzepieniu . Słowa będą jak misy pełne łakoci. W czerwonym. Zasmakujesz?

to tylko szyby placzą


Kiedy za oknami mróz
nie płacz na mrozie, każdą łzę skuje lód, nikt nie zerwie sopli z twoich oczu, nikt nie rozgrzeje serca aż do wiosny.
nie płacz więc na mrozie, obleci tynk z twojej twarzy, posypie się puder.
Nikt się nie użali na ślimaczącą się kobietą. Sama wiesz, ludzie stronią od smutnych, nawet wtedy kiedy smutek ich dotyczy. Śmiej się, w uśmiechu jest słońce wszystkich dobrych chwil. Pamiętaj!

czwartek, 24 stycznia 2013

dobry dowcip nie jest zły, na rozluznienie


zdjęcie z netu
Przychodzi blondynka do banku i mówi, że wylatuje na wakacje za granicę i prosi o kredyt w wysokości 3000 zł na 2 tygodnie. Urzędnik prosi ją o przedstawienie jakiegoś zabezpieczenia pod pożyczkę. Blondi wyjmuje kluczyki od Jaguara stojącego przed bankiem. Po sprawdzeniu wszystkiego, bank zgadza się na przyjęcie samochodu pod zastaw. Pracownik banku odbiera kluczyki i odprowadza samochód do podziemnego garażu w banku. Po 2 tygodniach blondynka oddaje dług w wysokości 3000 zł i odsetki 22,50 zł. Urzędnik bankowy mówi: - Cieszymy się, że jest Pani multimilionerką. Zastanawia nas, po co zawracała Pani sobie głowę pożyczką na 3000 zł? - A gdzie znalazłabym w Warszawie parking strzeżony dla Jaguara na 2 tygodnie za 22,50 złotych? - odpowiada blondynka...

Koszalińskie Żaczki u babci


Julka lepi bałwana:- Dlaczego on leży? - pytam. - BO się bardzo najadł babci tortem i musi odpocząć- mówi JUlka. Ona potrafi....
Zadałam to samo pytanie Roksance. A ona na to: - Ej, babciu, jak mam ulepić stojącego, kiedy śnieg się nie chce lepić. Dwie tego samego ojca i matki i dwie różne. To wlaśnie moje Dziewczynki, kochane skrzaciki Żaczki .
A na drugi dzień, bałwan był bez nosa, wiecie co się stało? To robota saren, oczywiście. Kiedy JUlka rozpaczała,Roksanka rzekła:- no wiesz, co JULka, sarny też były głodne,musiały coś jeść, wkleimy druga marchewkę, prawda babciu?- Ale drugą tez zjedzą, płacze Julka. - NO to co, wstawimy trzecią- spokojnie rzekła Roksanka.
Dla złagodzenia sytuacji sarnich psot, dziewczynki poszły na sanki.
- a teraz zmiana, JULka, teraz ja jadę....
Piękny to był dzień!!!!Nie powtórzy się taka chwila i taki dzień.
A taki prezent przysłała nam Wnuczka Paulinka ze Szczecina, studiuje tam na Uniwersytecie , nauki humanistyczne, jak zawsze pamięta o Babci i Dziadku. Czyż nie uroczy?
a to Paulinka w całej okazałości, no może nie w całej dosłownie..