niedziela, 27 stycznia 2013

międzypokoleniowe spotkania sąsiadów impreza w wiejskiej świetlicy


Ciekawa impreza odbyła się w naszej wsi w świetlicy, zebrało się mnóstwo mieszkańców by powspominać stare dzieje.
Zdjęcia dyplomy i popłynęły wspomnienia. Ludność wsi w większości zamieszkują wysiedleńcy z Litwy, Białorusi, z woj. warszawskiego, po wojnie nie mili do czego wracać,domy popalone przez Niemców, gospodarstwa zrujnowane, okradzione przez szabrowników. Jedna z mieszkanek pani Kołodziej Sabina- łzy ociera na to wspomnienie. Mówi, że nie lubi wracać do tamtych lat.
dzisiejsi mieszkańcy z ciekawością oglądają zdjęcia i rozpoznawają sąsiadów, pierwszych osadników.
Tutaj dostali akty nadania ziemi, O sprzęt nie musieli się martwić, bo wszystko zostało po Niemcach, Przez około dwa lata mieszkali wspólnie z gospodarzami niemieckimi, póki ci nie wyjechali do Niemiec. Na pytanie jak wyglądało wspólne życie, odpowiadają, że dobrze, nie kłocili się, wspólnie gotowali, pracowali na roli.
ooo, widzisz, tutaj jest mój tato...pokazuje młody chłopak
Dyplomy ukazujące działalnośc Koła Gospodyń Wiejskich.
Pani Genowefa Pawlik, pierwsza nauczycielka- przedszkolanka, organizowała grupę przedszkolną we wsi. Pochodzi z Łowicza.
Pani Szewczuk,odznaczona medalem, pierwsza organizatorka Koła Gospodyń Wiejskich, pochodzi również z Łowicza.
Pani Kołodziej opowiada, że Niemka nauczyła ją robić skarpety na drutach, inna nauczyła gotować jakieś niemieckie specjały, kisić ogórki. Polacy pokazywali jak się gotuje bigos, taki typowo polski. Kiedy nadszedł czas wyjazdu Niemek,( mężczyzn nie było, to dziwne, chyba byli na wojnie... niektórzy płakali. Z rodziną państwa Rogalskich do dziś zaprzyjaźnieni Niemcy przyjeżdżają w odwiedziny. To miłe.
Organizatorzy- dyrektorka ZOK-u pani ROma i dwie najstarsze mieszkanki wsi. Pani Kaczor Jadwiga i pani Kołodziej Sabina.
mieszkańcy z ciekawością śledzą wystawę
ona zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna, on niewiele straszy,państwo Marta i Zenon MInkiewiczowie emigranci z Białorusi
moje osobiste wrażenia Uważam, że przygotowanie merytoryczne ze strony Zoku, było dobre, zabrakło tylko tego tzw.bigla Rozmowy z mieszkańcami się nie kleiły, kobiety były zażenowane,uważam, że nie były zadawane pytania konkretnie. W końcu to są ludzie odpowiedniego wieku, nie potrafią opowiadać z marszu,przy tak licznym gronie. Wywiad powinien być przeprowadzony w ścisłym gronie, a dopiero potem z mieszkańcami, by mogli pytać i dowiadywać się tego co ich interesuje, a tak uwaga była skoncentrowana na zdjęciach, każdy chciał zobaczyć kogo umieścili na tych zdjęciach, doszukiwali się swoich i znajomych, na opowieści mało kto zwracał uwagę.
Właściciel sklepu wypytuje pana Rogalskiego,bardzo interesuje się przeszłością wsi, ale najbardziej czasami sprzed wieków, kiedy Szwedzi kroczyli tymi drogami na Królewiec, wie nawet gdzie znajduje się tzw. szwedzka górka, tam stacjonował oddział,wie w którym miejscu stał słowiański gród.
Nie widziałam nikogo z rodziny Pana Flaszowskiego. Jego syn mieszka w Warniłęgu, żona jego mieszka a Złocieńcu, pamięta czasy jeszcze wojenne, bo oboje byli zesłani tutaj do Warniłęgu na roboty. Podobnie śp. państwo Nieradko, co prawda oboje nie żyją, ale znajomi mają ich zdjęcia, a takowych nie widziałam na wystawie. Nieradko wraz z żoną zostali złapani podczas powstania warszawskiego, byli kurierami, ona roznosiła ulotki, on ją osłaniał, wpadli podczas nalotu Niemców na ich kwaterę, ktoś zdradził- mówił pan Nieradko.Pamiętam w latach siedemdziesiątych przeprowadzałam wywiad z Panem i jego żoną, Bardzo ciekawi ludzie, szkoda że tak odeszli i nikt ich nie wspomina.Powiadali,że w tym majątku było im dobrze, Hrabina dobrze ich traktowała. On był masztalerzem bo uwielbiał konie, ona kucharką w tutejszym dworze.Mieszkali na zapleczu stadniny w pięknym mieszkaniu, pamiętam, dziś już nie ma ani stadniny ani mieszkania, wszystko zburzono, nie został kamień na kamieniu, bo i te sprzedano....
Przy tym dębie wiązano konie podczas, gdy mieszkańcy szli na plac do pieca chlebowego, do dziś widać kołki metalowe oplatające dąb, wrastają się w jego ciało.
Po pałacu zostały tylko wspomnienia i resztki pięknego stawu.Zanieddany, rozgrabiony popadł w ruinę, na fundamentach postawiono szkołę. w latach 90,ubiegłego wieku szkołę zamknięto a budynek kupił pan Franciszek Grabowski na pracownię ceramiczną.
Franciszek Grabowski, również zainteresowany wystawą....
widok na świetlicę od strony głównej drogi, wiosna 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz