w oddali...
słychać tajemne mruczenie lasu
melodie pulsują w skroniach. jesteś.
już jesień. winorośl kładzie się cieniem
na werandzie, drzewa płoną.
Nie muszę wędrować. tutaj wszędzie
blisko. tylko do siebie nie jesteśmy
zapisani między wersami. gamy
barw łamią pamięć. A ja już w bieli.
Szaleństwo doskonałe, wyczuwalne
myślisz że można je oswoić - jestem
zaczynam wierzyć ; nie jest za późno,
by nauczyć się przycinać dzikość winną.
Panwkratkę się przeliczył
pełno pana w moich wierszach i dziwię się
że jeszcze nie wpadł pan na siebie
przemierzając wzrokiem linijki
rachunków za energię zużytą do granic
oszczędzanie to sposób na życie
ludzi pana pokroju
można poznać
chociaż mawiają że po cholewach
ale te pan tylko smalić potrafił
przez zaciśnięte zęby
do zgrzytu doprowadzał pan furtkę
skołataną latami nadużywalności
niesmarowaną z braku wycieków
nieszczelnym korkiem
kasabezdna
sumiennie czeka w
depożycie
>
JAK PANWKRATKĘ UDAWAŁ
SIĘ W PODRÓŻ
Na stole liść mapy zżółkło- zielony
z niebieskimi bezkresami mórz i oceanów
rzekami podzielony
niesprawiedliwością myśli Panwkratkę.
Myśl była w sam raz do dyspozycyjności
kuzyna szastającego zieloną zgnilizną,
-tfuj- rzekł do siebie wcale nie rozgoryczony
owymi konkluzjami.
Przy okazji wizyty roztaczał uroki tajwanek
i innych skośnookich cudów siedmiu mórz
pociętych sprawiedliwie południkami
dla pozoru- stwierdził z satysfakcją.
Wpakował zwitek w coś co udawało
pękaty portfel i niezbędnik toaletowy-
bo to różnie może się zdarzyć - marzy
przez iluminator oglądając chmurzenie się
niepogodzonego z sytuacją gościa.
Turbulencja wprawiła go w miłe łaskotanie
gdy wylądował niczym grzyb pleśniak
na kolanach stewardessy zakwitł rumieniec
zakłopotaniem. strzepnęła z fartuszka majonez
co go wczoraj Panwkratkę przerobił
z soku selerowego- dla kondycji- cedził przez zęby
Wzrastały ruchy turbulencyjne wywołując jęki na zapleczu
osiągnęły kulminację w komorze prześwietleń
z pustymi workami Panwkratkę udał się w dalszą drogę .
-za friko- myślał w duchu pakując się z przyjaciółmi
do rikszy.
- świat jest pełen osłów, a wszystkie pociągowe-
błaznował.
Hotel pod Potencją miał potencjalnych amatorów
lekkiego wydalania w stylu:
masztojesz
i tu nasz przyjaciel przeszedł równik siebie
stawiając na głowie kuzyna, trząsł
z niego każdy w soli wymoczony dolar.
Nocne wybiegi
plażabar były jego codziennością.
W ulubionej dziedzinie osiągnął rekord Rysia.
Tylko słońca unikał jak diabeł warszawskiego metra.
- nie będę udawał Murzyna- stwierdził.
Z podróży na pamiątkę przywiózł figurki kamasutry
- nie ma tego złego- usprawiedliwiał sumienie.
Mysz idealna, żali się pani Wrzucik
czasami we mnie dojrzewa jedna myśl
ma pazury i jest szara
mysz głodna emocji czeka
na muśnięcie kocich pazurów
na twojej działce tylko
trawa aksamitnym dotykiem gotowa przyjąć nagie
szepty wyzwolone z ciasnej przestrzeni chwiejnych oddechów
poddańczo ścielą się stokrotkowe wzory
poza
potrzeba kochania rozrasta się do rozmiarów baobabu
w zagięciach konarów rzeźbione formy ulotnej sublimacji
zadziuplone przed zimą
puls
łzawi proporcjonalnie do szumu
w skroniach nienasyconych
zimorodnie
barwne lata przemijają w oderwaniu ramion
od ciała
bezpłciowo
psy mają panów- mysz kota
a ja?
*Panwkratke robi pierwszy podjazd
okrążywszy zaułki
podjazdem na gazie
nie przekraczając dozwolonej szybkości
powiedział co miał na wątrobie
wszystkie stwardnienia odbijały się
grochem o mur wolnostojący
do tej pory nie przeszkadzał
w lewo nigdy do lusterka
przez ramię wbijał wsteczny
sprawdzając minę siedzącej na razie
bokiem do jazdy
na oślep - szalony
jakby tylko on na świecie
kiedyś krzyżowaniem przyrzekali
że razem, że na pewno
wniebowzięta
ciągle ma pod górę
Jak Pan w Kratkę panią bez głowy zostawił
jeśli masz na imię ewa, możemy zaczynać od nowa
W nagim słońcu na murawie skoszonej jeszcze wczoraj
do głowy jej nie przyszło pytać o fundament
wyznaczania podstaw niemego kina i rolę statystyki
*
Snując plany pozbycia się balastu patrzył
na rozkład, bał się zakłóceń tych wszystkich części
psujących się na trasie - łącznie z nią-
Zrzędził na konia u płotu i odległość
język w bucie uwierał palec na okrągło jak zbieg
okoliczności i nagle
wszystkie zimy przykleiły myśl
o ciepłej zupie, do fasolki po bretońsku
nie przyznał się
sam przed sobą nawet teraz
jakoś to będzie
przecież ma jeszcze konia
Panwkratke wpadł w oko...
pokryta ciężkim szkłem kopuła Oka
nie przepuszczała kropli ale co tam
żeby wyrównać cenę można ponarzekać
- za darmo.
Świat jest jednak po niebieskiej stronie
widokiem zafascynowani stanęli w miejscu
w kulminacyjnym punkcie Oka.
Tamiza o wylizanych brzegach
szczerzyła się maleńkimi stateczkami
Wielki Ben ostro rozpoławiał
chmurzaste zwyczaje parlamentu
A Oko -londyńskim zwyczajem taktownie
do niewygodnych gości -stało sobie
widokami w dół
zamarły wrażenia na czubkach głów
Panwkratkę na zimno podjął akcję
krawatową.
Wykręciwszy się po polsku krawlinami
spuścił się w błoto a potem schodami przed siebie
nie bacząc na stamiziałe buty; stali się sobie równi
on i rzeka
- sprawiedliwość jest moja - powiedział zdegustowany
- niech leje.
Panwkratkę pisze zza oceanu
kiedy siedzisz z myszką w dłoni
płodząc czarne mrówki czy czujesz
poprzez alfabet moje namiętności?
w głowie nie powstają fanaberie
nie ma w niej nieuczesanych myśli
łysa ona
kobieta obok której kiedyś
budziłem się
nie znalazłem nimfy
stała się cenzorem
niekiedy spojrzę
przez okno na niewidoczne drzewa
w parku
kaczki prawie jedzą z rąk
kawałek nie mojego chleba
na obczyźnie
we mnie mur
rozpęka
i tęski kalinowe sieję z wiatrem
na wschodnią stronę wybrzeża
Pani Wrzucik odpowiada
kiedy spoglądam w czarne litery
nie niosą one żadnej radości
ty śpisz w najlepsze wiedząc dlaczego
śnisz o Wiśle- pełny sprzeczności
nie mogę usiąść na twoich kolanach
jak to kiedyś miałam w zwyczaju
i tylko liczę na resztki wspomnień
z naszych wędrówek po (k)raju
nie było nam dane żyć na zakolu
gdzie mrok otulał wspólność tajemnic
i ćma naoczny świadek istnienia
stańczyła walce w płomieniu świecy
więc pytam
skąd źródło rzeki pragnienia
dlaczego płaczą nierozpoznane.
czy w wodzie można zamknąć marzenia ?
PANI WRZUCIK ODPOWIADA cd.
z tobą wszystko, bez ciebie nic
chcesz to leć za siedem mórz
zostanę w dolinie kapryśnych wzgórz
nie szukaj skruszonych kamieni na dnie
tylko skalne zręby fala omiata
wczorajsze buty nie znają języków
poszarpanych dociekliwie tej nocy
nie zasnę
posłucham melodii
wiatru północnego
Widziałam, słyszałam, czułam
słońce w dzień
chowa się w cień,
promienie bez ustanku
liczą szczeble na ganku
noc rozjarzyła gwiazdami niebo
ciemność na szali odważa dzień
gankom nie dane usnąć
brzęczenie słychać w usnutej pajęczynie
Widziałam delikatną nić babiego lata
jak wzlata w przestrzeń nieładem
liść schnący na bezdusznym niebie
wydawał dźwięk, czułam jego tchnienie
byłeś winien siwych nici
rozwieszonych w blasku słońca
na mojej głowie