sobota, 30 stycznia 2010

A śnieg sypie, sypie


a mnie się coś pie... w głowie od tej bieli.


Pies podkulił ogon pod siebie,
kot pazury ostrzy na drzewie,
wiatr śniegiem kurzy w oczy
i niech mi ktoś powie, że świat nie jest uroczy.

Ja zamknieta w sobie rozpinam się powoli.
Swiat oddycha i wylewa mi na głowę sok grejfrutowy.
Kot otulony wiatrem o wiośnie bredzi,
pies ze słońcem na kopie śniegu siedzi.

Bałwan spod śniegowej górki wystawił nosa,
sarny go jeszcze nie obgryzły,
a to dla nich wielka jest pokusa.

Dookoła zabieliło się jak zupa łyżką śmietany.
Nie mam programu
wysiadła satelita, albo popękały druty,
program nie zasysa.
Widzę, co widzę,
czyli nic nie widzę.
Czarny ekran.

Zerkam do lusterka.
Widzę.
To co myślę o zimie i jej fanaberiach.
Tylko jakoś w oczach
za dużo błysku.
Widzę.
"Dom nad rozlewiskiem " ostatni nabytek Klubu Książki.
Trzymam posterunek przy pełnym świetle.
- Sasza, co robisz?
-_ Nie widzisz?
- Widzę, czytasz.
- To dlaczego pytasz?
- Bo się dziwię, nie oglądasz?
- Nie! Ta książka nie ma obrazków.
- Acha, dlatego.
- Ano.Przybywam
na wadze.
- Wiadomo, przez to, że nie chodzisz.
- Nie chodzę, bo siedzę.
- To posiedzisz dłużej, śnieg zasypał drogi.
- Ja jestem drogą
dla moich dzieci.

Nie otwieram wizjera.
Wiem
- za drzwiami zima.

2 komentarze:

  1. Myślę,Stasiu ,że to jest to.Bardzo dobra fotografia i wspanialy własny tekst.Całość wspaniala.Tak trzymaj.Zrobi się wspaniały blog.

    OdpowiedzUsuń