środa, 27 stycznia 2010

DZIECIOM




dziecko to uwidoczniona miłość- Novalis


Gniazdko o poranku

świt przegląda się odbity
światłem moich myśli
naciąga sukienkę

dzień wpadł wesoło
przecierając wczorajszy kosmetyk
przeciwzmartwieniowy

cisza przeciągnęła się kocio
leniwym grzbietem ciepłego mleka
wiem skąd zapach

pobiegłam
utulić twój sen delikatnie
by nie spłoszyć

wyfrunąłeś ptaszku
za rzeki. za morza odnajdę cię
w moich wierszach
kochanie




Przedwiośnie z Szopenem

spacerek z Julcią i Roksanką- luty 2007

mrozy nie zamrożą-
powiedział spiker-
i jak mam nie wierzyć, skoro nadzieją promienieje

samotności uśpione w ramionach
wykluwają radość w rozgardiaszu ptasim
otwarta na słońce tęsknota za
kwitła liliowo

rannik w cierniowych żółciach
niewinnie wabi goniących za niczym
spod młodych palców pierwiosnków
Chopinem spływa na ziemię nieśmiały dźwięk
ukochanej melodii

krecie domki są tarasami dla nóg przechodniów
sznurówki tańczą na wietrze wiążąc w pary
zamiłowanie do wędrówek
szepczą z czułością do dziurek od butów
kocham świat



śnieg, czyli z górki bez trzymank
i 2006 grudzień

gęstnieje. gdzieś wrony pogubiły gniazda
w puchu główka dziecka
strząsa moje zmartwienia
za przyzwoleniem
napycha w kieszonki białe szaleństwo

z kącika mnie promyk
zlizuję z ust błyszczyk
uśmiechając się całą szerokością ramion
tulę filigranową postać
zaproszenie do przewietrzenia zadumy

< mojej wnuczce Julci >



pierwsze kroczki w przedwiośnie


Roksanie w rocznicą pierwszych urodzin – 29 grudzień 2005


piąstki ściskają kapotę wiatru
sprężynki nóg podążając za ważnym
zmiatają niedawny śnieg
zsunięty na brzeg słońca

w odwrotności do kroczków tupiących
z wielkim zaangażowaniem po płycie
chodnika zabrakło jakoś tak szybko
i zajączek nie dał się złapać

drży w piersiach grudka uczucia
zacieśnia się bliskość palców
przekornie do sytuacji tańczymy
choć płyta nie ta
a świat się śmieje buziami pierwiosnków

serce uczy się drżenia na nowo
a ręce sprawności


wio- wiosno z Londynu do Polski

w leciutkich dotykach wchodzę cala w krystaliczną woń

na spoacerze z Nikitką


pachnie kwieciem obcojęzycznie
nie ma czystej wody
w trawach fontanny różnokrokusów
hiacyntowa perfumeria w parku

wiatr stroszy krzewy z zaangażowaniem
zbieram czerwone kulki jakiejś rośliny
pełno ich tu
wszelkiego rodzaju puchów piórek
rozumiemy się doskonale w przelocie
między jednym kęsem a kwileniem
jasnej ptaszyny w wózku
wyciąga ręce do strzępiastych promieni
żonkile łaskoczą noworodka wiosny

huśtam istotkę cierpliwie na gałęzi
sikorki godują znajomo
pogwizduje kos
nie muszę szukać tłumacza
wszystko rozumiem

przyszła wiosna
'ofkors'


kołysanka dla Nikitki

Zanurz się w sen spokojny
Nim gwiazdy księżyc policzy -
uśmiechem ciepłym i słodkim
rozjaśnij przedsenne oblicze.

Zanurz się w sen kolorowy
lekki jak skrzydła motyla
unoszą się wokół głowy
gdy usta w uśmiechu rozchylasz.

Zanurz się w sen nierozkwitły
Niech chóry aniołów wzrastają
słysząc równy Twój oddech
marzenia moje czuwają


słodka niewinność

uchylam niewinnie zapłakane drzwi
w uścisku ciepłych słów znika niepewność
drobnymi paluszkami łapie kurczowo
moje oddychanie
apsikiem daję upust małej natarczywości

codzienność piskliwie rozdwaja się
za drugimi drzwiami nie czuję zapachu kawy
pod dotykiem miękka materia ciąży wymaganiem
próchnicy z tego nie będzie
raczej wieloznaczności komfortu dzisiejszej mody



dzieciom w posagu

dzieciom moim dałam
- korzenie
twardo stoją na ziemi
w białoczerwonej poświacie

- skrzydła
wyfrunęły z gniazda
w pogoni za niebem

- nadzieję
tę mocną co wierzy
w prawdziwość marzeń

- wiarę
przodków jednością silną

- przystań
z dachem chlebem
i czekaniem

czy dałam im miłość?
tego się pragnę dowiedzieć
nim moja gwiazda spadnie



Ks. Opaliński

Tak bym chciał się nauczyć
pogodnego uśmiechu starców
z którym idzie się do nieba
jak do siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz