środa, 20 stycznia 2010

tabletki przeciwbólowe- opowiadanie

Tabletki przeciwbólowe

Leżała zwinięta w kłębek otulona niebieskim kocem. Była blada,wyglądała na chorą. Niebieski kolor pogłębiał cienie pod oczami. Przypatrzywszy się bliżej można było zauważyć, że jej bladość wiąże się z brakiem makijażu. Królowa blichtru chora na melancholię, wyglądała jak zmięty papier. Upokorzona potrzebą bliskości, wklęsła się w sobie. Czuła się jak czarnobiały telewizor z przebrzmiałymi obrazami. "uśmiech, sen, nadzieja"- (Kant)

wykłady z kantem
Pamiętam cię z wykładów.
Siedziałeś na kancie destruktywnie doświadczony pełnoletniością.
Ołówek w twojej dłoni służył tworzeniu.
Notatnik pusty nie był, jak kartka dżona loka.
Wczytywałeś się w kropki, które zostawiła mucha ,
całkiem bezinteresownie. 

Łączyłeś ze sobą te kropki ciągiem prawdy 
powszechnego upodobania do bazgrania.

Do woli używałeś sobie
muszej kaki jako środka
wewnętrznego uciszenia niepokoju .
Kantem wżynał się w sumienie.
Może sumienia używałeś jako celu
w manipulacji?

Poczułam subiektywne piękno tych myśli.
Dla przeciwwagi licząc barany na wykładzie 
z błogim uśmiechem usnęłam pełna nadziei.

Boskie dzieło stworzenia nie ma końca.*
Śniła

Schodzili z Jaskini Niedźwiedziej w trójkę. Od czasu, gdy się poznali, trzymali się razem.
Dobrze jej było w ich towarzystwie. Takiej przyjaźni zazdrościła im cała uczelnia.Po skończonych zajęciach chodzili na dalekie spacery, opowiadali o sobie, o wszystkim i o niczym.Śmiali się takim śmiechem, który dźwięczał długo w uszach, szczery i radosny, niezobowiązujący.Kwitła w ich towarzystwie. Jeden dowcipny,wesoły, drugi nadto poważny, ale oka z niej nie spuszczał, uzupełniali się jak dzban i ucho.
No więc schodzili z góry, droga była śliska po deszczu. Najpierw obaj trzymali ją pod ramię, żeby - nie daj Boże- się nie przewróciła. Powiadali. Czuła się jak w imadle, wyrwała się i pobiegła do przodu. Dogonili i złapali się za ręce, ona w środku, biegli tak, dopóki starczyło tchu. Dudnieniu kroków towarzyszyło trio śmiechu, nie mogąc chwycić oddechu poprzewracali się na kamienistą , mokrą drogę, teraz dopiero był powód do radości, utytłani w błocie wyglądali jak bure niedźwiedzie.Kiedy się podnosili, jego twarz na moment zbliżyła się do jej. Bicie serca usłyszały chyba wszystkie kamienie, kamyki i smreki. Na moment spoważniała, by roześmiać się skrywając zmieszanie i coś, co spowodowało wykwit rumieńca.
_ Wyglądam jak pelargonie w najlepszej fazie swojego rozkwitu - przebiegło jej przez myśl.
Pierwszy raz kochali się w ich pokoju. Drugi miał jakieś zajęcia, albo został poproszony o dyskretne usunięcie się.To co przeżyli we wzajemnym uścisku, nie da się opisać żadnym słowem. Euforia wybuchała cichła i od nowa się zaczynało, trwali tak godzin kilka, zmieniając prześcieradła,potem ręczniki.
_ Gdzie się to w tobie mieściło, pytał zafascynowany, nie miałem jeszcze takiej dziewczyny.
Już te słowa powinny dać jej do myślenia, ale wówczas...utopiła się w jego oczach.

Gdy dziś zerkam w twoją twarz 
Nie potrafię znaleźć siebie tam 
Nie pozostał po mnie ślad
płomień zgasił przeciwności wiatr 
wybacz ale nie zapomnę 
nie wymażę żadnych wspomnień
nie wymarzę nas

- Robaczku, dzisiaj się nie spotkamy, muszę wyjechać na cztery dni.
- Gdzie?
Nieważne, po prostu muszę.Spotkamy się we wtorek.

- Hallo, co jest maleńka?
- Ooooo, jesteś w domu? Nie pojechałeś?
- Gdzie?
- No właśnie, gdzie? Mówiłeś, że musisz jechać.
- hmm, no tak, ale...

*
- Haniebne tchórzostwo- myślała- zamiast siódmego nieba doczekam tu siódmego krzyżyka.
Lekko pomylona anielica z wyrafinowanym humorem cierpiała kserofobie.W ich związku zabrakło tego trzeciego.
Reżim osamotnienia jakiemu się poddała, źle wpływał na jej samopoczucie. Opierała się nachalnym umizgom podstarzałych fanów. Młodszych unikała. Ten, któremu zaufała, którego pragnęła, nie był wart jej poświęcenia. Więc w czym rzecz? Dlaczego czuje takie pieczenie w żołądku? Ścisk w krtani, brak powietrza. Pokuta była nierównomierna do czynu.
Podniosła oczy patrząc w skrawek nieba, niebieskiego jak jej twarz.
Ciekawe jakie kwiaty mi przyniesie, czy pamięta, że uwielbiam konwalie.
Przez kraty przesiąkał ostatni promień słońca.
Drzwi do nowego świata były w zasięgu.Tunel jaśniał niespotykanym blaskiem. Było tak pięknie.
- Hallo, proszę wstać, idziemy na USG.
Nie wstała.

* Kant

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz