niedziela, 31 stycznia 2010

jagoda kontra Jagoda



te ptaszki to jery :)


Jagoda kontra jagoda

Ale mnie nosi od pokoju do kuchni, od jednego okna do drugiego.Spacer bez spaceru.
Oddech bez powietrza. Powietrze bez temperatury dodatniej. Nawet w godzinach szczytu.
Obiadem się objadłam i chodzę. To siądę, to znów abarot.To siedzę, to wstaję. Już rady nie daję. Nic się nie klei oprócz oczu.
Dlatego chodzę. Czy się niepokoję? I owszem, nawet bardzo. Chociaż lód ma pokrywę twardą. I tak się boję. Dlatego raz po raz przy oknie stoję. Od rana bardzo wczesnego.
Poszedł mąż na ryby do jeziora pobliskiego. Na łapanki podlodowe. Jezioro zamarzło, ale są miejsca tak zwane odparzeliny, tam jezioro faluje. To przez te fale tak źle się czuję. I miejsca znaleźć nie mogę. Taką w sercu mam trwogę. Fala się zbiera i naciera, cholera jedna, psiakrew, na psa urok. Fala zdenerwowania.
- Uspokój się frania, nic się nie stanie.
- A jak stanie? Co wtedy?
- Eee, nie bój się on twardy, jak korzeń młodego drzewa. Nie załamie się.
- I tak się boję.
- Kiedy to się zaczęło?
- Co kiedy?
- No, strach, czujesz kiedy nadchodzi?
- Wtedy kiedy pojawia się lęk.
- A może się nie pojawić?
- Może, wtedy jest od razu strach. Zależy od tego, ile wiemy.
- A jeśli nie wiemy, że wiemy , to wtedy wiemy, że jest lęk?
- Ech, nie wiem. Ale to podobnie jak z bramkami w sklepie, mimo iż nic nie zwędziłeś I tak boisz się, że zapiszczą. Idę do okna.
- I co tam widzisz?
- Pustynię, dużo śniegu i wiatr robi kurzawę, przesypuje śnieg, jak piasek w mojej klepsydrze.
Bardzo szybko, za szybko.
- Chodź, nie stój tak! Pod tą szybką.
- Chodzenie też nie pomaga.
- Chodź, nie dla chodzenia, tylko chodź drynkniemy coś na twoje smutki, dobry kieliszek wódki. Od relanium lepszy.
- Nie łykam relanium, już niemodny.
- Tu cię boli.
- Nie boli, swędzi...
- Ale słońce świeci.
- No to ze słońcem pod rękę wypijemy troszeńkę. Żubróweczkę ze sokiem jabłkowym.
- Brrrr , nawet nie wspominaj, do dziś mam drętwy język i spalony przełyk.I pod każdym drzewkiem jarzynową....
- Co z ciebie za baba, tylko do narzekania i zamartwiania się nadajesz.
- Wypij w takim razie wino czewone na wypłukanie grzechów obżarstwa i lenistwa, doskonale wypłukuje cholesterol.
_ Ale po czerwonym konia z kopytami bym zjadła.
- Masz ci babo placek i tak źle, i tak przemarsz wojska. Nie marudź , dostaniesz jednorożca, tylko poczekaj, aż z jeziora wróci.
*
- Co znowu robisz?
- Nurkuję.
- A gdzie skafander?
- W głowie.
- Coś cię boli?
- Twoja myśl.
*
- Kurwa......
- Kto?
- Stary, wrócił. nie lubi odgrzewanych kotletów, więc klnie.
- To niech zje mrożone ryby.
- Jak myślisz, pęknie, czy nie?
- Kto?
- Stary ze złości.
*
- Jagodo, powiedz coś o miłości.
- Między kim a kim?
- No, takiej normalnej, kiedy dwoje ludzi tuli się do siebie...
- Nie teraz, latem.
- Dlaczego?
- Bo teraz mam zmrożone serce.Terapia słowem nie przyniosła rezultatów.
Potłukłam szklankę, wysypałam sól, upuściłam nóż.
- To zabobony, magia.
- Jestem fatalistką, wierzę w przeznaczenie, w znaki.
Dwoje ludzi, którzy kiedyś tulili się do siebie, są pomnikiem rozczarowania i zniechęcenia.
Zaprzepaścili szansę na dobry wyrok. Nie poszli po ratunek dla siebie.
- To dlaczego się martwisz?
- Z przyzwyczajenia.
*
Prawda jest taka: odmawiam sobie praw do istnienia na serio. Głosy zagłuszyłam pobożnymi życzeniami z serii :- " chciałabym", "może potem" , "jakoś to będzie" i na tym wszystko się kończy.
- Co się kończy?
- Proces chcenia. Możesz czekać na pierwszego, na wypłatę, na dzieci, ale nie na odmianę losu. Jeśli żyjesz jak żyjesz i godzisz się z tym. Jest okej. Niczego nie oczekujesz od losu.
Ale jeśli się nie godzisz i tylko biernie czekasz na zmiany. To jest choroba, jak alkoholizm i "seksizm" . Nigdy nie będziesz lwem, choćbyś poznał wszystkie jego zwyczaje.

- Jutro wyjeżdżam.
- A twoje ptaki?
- To ja sieję i orzę...
Porozmawiamy jak wrócę.
- A wrócisz?
- Jak wrócę, to będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz