niedziela, 7 lutego 2010

Prawdziwa opowieść z żebrakiem w tle



miejsce akcji DWORZEC A BYDGOSZCZY


Autobus planowo zajechał na dworzec w Bydgoszczy.
- Pół godziny przerwy- zakomunikowała zmiennik kierowcy, kobieta, hmm niczego sobie.
- Od kiedy?- pisnęła starsza pani.
- Od zaraz , proszę odliczać czas- zaśmiała się pani ‘kierowczyni’ i wyszła na papierosa.
- Czy musi palić, żeby dorównać mężczyznom?- pomyślałam – ciekawe czy też klnie.
Przez kilka minut siedziałam patrząc bezmyślnie w okno. Po drugiej stronie w zajezdni stały autobusy w równym rzędzie, jak do odprawy.
- Chyba odpoczywają- pomyślałam z głupia frant.
Parking ogrodzony siatką bronił dostępu niepowołanym.Za siatką była jakaśtam rzeka.
- To Brda - powiedziała allena.
- Albo kanał doprowadzający do niej - rzekłam byle co, aby coś na przekór tej pewniaczce. Do przystani dobijała barka. I dziwne, nawet nie byłam ciekawa jej przeznaczenia. A wszystko przez tę 'kierowiec' Przygniatało mózg pytanie: - Dlaczego chce dorównać mężczyznom, kobieta powinna zostać kobieca. A ona taka babochłop. Ogarnął mnie jakiś marazm. I nie wiem dlaczego przypomniały mi się słowa Kamila Baczyńskiego: „ prześpię czas wielkiej rzeźby z głową ciężką na karabinie”. Ni w pięć ni w dziewięć. Czas wielkiej rzeźby kształtuje się codziennie. tworzymy historię. Ja jestem jedynie trzonkiem w rękach budowniczych, (jak pomyślę o tych tam szlag mnie trafia)

"w głowie gromadzą się jakieś fanaberie
kosztem zdrowego odżywiania
i nie ma z kim o tym pogadać

i wtedy kiedy tak patrzę przez okno na rzekę,
na kłótliwe wróble, które na przemian z gołębiami
wydzierają sobie kawałek chleba
a łabędzie coraz bardziej napuszone
wypływają na głębię

coś we mnie pęka
coś iskrzy się
i coś sieję pod wiatr"

Dla nich "onych nic nie znaczę. Podatki moje się liczą. Ale spać mogę z czystym sumieniem. Eeee tam, co mi się plącze po głowie. Przemogłam niechęć i wyszłam z autobusu. Szybkim krokiem na sztywnych nogach przeszłam na drugą stronę jezdni, oczywiście przy czerwonym świetle. Pędziłam jakbym uciec chciała przed własnymi myślami.

gdy słowo nas mija w przeciągu
minuty. zatrzymać należy pociąg
do złudzeń

ostatnio jakoś się czuję dziwnie
dni rosną świercznie i mylnie
interpretuję nos na szybie
zaparowane szerokie pole
do Popisu wronom

drzwi na oścież
i wszystko jak dawniej
ugory uprawione unijnym łajnem
wydadzą plon potężny

ponadto jeszcze osy
obsiadły drobne grona
im też coś się należy

jak nam żądło

Przystanęłam przy jakiejś chińskiej restauracji. Zapach podrażnił nozdrza i żołądek. Teraz dopiero poczułam jaka jestem głodna. Koń z kopytami to mało! Zrozumiałam dlaczego czułam rozleniwienie. Brak insuliny. Śpiączka cukrzycowa. A przecież mam cukier w normie. Zresztą kto wie? Zawróciłam. - Zjem loda- pomyślałam. Żarełko w barach niezdrowe...dla kieszeni. Wstąpiłam do sklepiku. Łakomym okiem spojrzałam… na błyskotki … I kupiłam …naszyjnik. – A co tam, będę miała pamiątkę z Bydgoszczy. Usprawiedliwiałam niepotrzebny wydatek.
Siadłam na ławeczce i oglądam szkiełka łączone z metalem. Założyłam na szyję – Ładnie się prezentował na czarnej bluzce. Bogato. ykhmmm. W pojęciu emeryta nie wolno myśleć tak samo a nawet podobnie –
zabronione noszenie identycznych
kłopotów
wciąż przybywa

szkiełek kamieni coraz więcej
na plaży w gąskach
uzurpatorów piachu i nagości
gdy słońce pęka w szwach
stara szafa nie ma czym się okryć

nawet dziury na lekarstwo
nie stać emerytów też
widuję nagich do korzeni

potykamy się o pokręcone
poglądy wszyscy mają jakieś tam
niektórzy inny rozmiar
- zależnie od stopy życiowej

moja mała na płaskim obcasie
a uwiera 'małpa 'jak drzwi do lasu
wyważyłam kamuflażem
nieistotnych dywagacji

Usiadłam na ławeczce naprzeciw autobusu, żeby obserwować pasażerów, żebym nie przegapiła jak kiedyś w Połczynie…wyjęłam kupione błyskotki i podziwiałam jak błyszczą się w słońcu.

- Bardzo panią przepraszam- usłyszałam za plecami miły głos - Czy mogę zadać pani jedno pytanie?
Skotłowały się myśli i nie powiem wam o czym myślałam.
- Ma pani coś do zjedzenia?
Odwróciłam głowę. Przy ławce stał mężczyzna w nieokreślonym wieku, w białej nawet czystej koszuli, białe włosy i biały zarost świadczyły, że przekroczył sześćdziesiątkę. W ręku trzymał torbę podróżną wypchaną czymśtam.
- Jakiś żebrak, menel - spojrzałam z niechęcią. I aż mnie ścisnęło, mnoży się toto jak żaby po deszczu, nie przejdziesz ulicą, żeby jakiś nie zaczepił. i nic tylko: - paniii daj dwa złote, daj na bułkę, a mnie kto da? Tyle lat pracy, studia, kursy dokształcające i co, bieda z nędzą. Zrównana do poziomu z tymi co nigdy nie zaszczycili rąk pracą.
Powtórzył: - Czy ma pani coś do jedzenia?
- Nie mam – odpowiedziałam szorstko, wręcz niegrzecznie.
- Bardzo, naprawdę bardzo panią przepraszam- Oddalił się taki biały, mały i przygarbiony.
- Jakby dźwigał krzyż - przemknęło mi.
- Kurna, taki uprzejmy i nie wyglądał na menela. Może rzeczywiście był głodny?
Nie zaprzątałam sobie więcej głowy, wyjęłam szminkę i pomalowałam usta. Co chciałam osiągnąć? Zmusić je do milczenia? Czy oszukać głód?
Popatrzyłam na rzekę, na barkę cumującą, na baby żywo rozprawiające o niczym i weszłam do autobusu. Kanapka, którą ugryzłam, ugrzęzła mi jak jabłko Królewny Śnieżki .”Kubuś” smakował jak wiadro piołunu. Poczułam palący wstyd. Rozlewał się od żołądka po czubek głowy, kropelki potu wystąpiły na czoło nawet pod nosem zrobiło się jakoś mokro. Wybiegłam. Mężczyzna stał przy kiosku z żywnością. Sięgał do kieszeni. Zajrzałam mu przez ramię, w garści trzymał kilka żółciaków, rysy twarzy zaostrzyły się, usta wygięły w podkówkę. Dorzuciłam kilka monet. Zaskoczony złapał mnie za rękę chcąc pocałować. Wyrwałam się i uciekłam, słowa podziękowania i moje wyrzuty, biegły za mną aż do autobusu. Trzymały się durnej głowy nawet wtedy, gdy minęliśmy Toruń. Czułam się parszywie. Zasnęłam. Śniłam o Cyganach.

żebrak

Stał wróblami podszyty, cały w bieli
w nieśmiałym przygarbieniu nie liczył
ani lat, ani plam na twarzy .
Szary, jak kolor ulicy prawie
przyklejony do przystanku ,
który nie mógł być jego
gruntem pod nogami.

Nie zauważali jedni, inni
wciskali w uszy własną tolerancję
niedoczytanych sumień.

Pewnego dnia ktoś podarował mu torbę podróżną.

W powrocie zobaczyłam cień
wciśnięty w ławkę
bez widoku na jutro.

I wszystko wróciło? na swoje miejsce.



***

Warszawa przywitała mnie pogodnym niebem. Nareszcie przestało padać. Czekając na autobus prostowałam nogi po dziewięciogodzinnej podróży. Nadjechał mój docelowy 127. Było już ciemno, gdy dotarłam na miejsce . Pachniały lipy jak u mnie na wsi. Marysia wyszła naprzeciw. I o mało nie straciła życia w moim uścisku.
Stół zastawiony jadłem rozmaitym, a ja nie czułam głodu.
*
Kawałek raju jest w każdym sercu, które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego, w każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w nasze ręce jak klucz do raju.- powiedziała Helenka Kulczycka.
- Od nas tylko zależy, co z tym kluczem zrobimy. Najchętniej wyrzuciłabym do morza,
by zaspokoić sumienie.

jak strzała puszczona z celtyckiej włóczni
płonąc najciemniejszą rozjaśni noc
tak serce odwieczny włóczęga
kochając rozjaśni najsmutniejszy los




Opowiedziałam tę historię dworcową, przy zastawionym stole w pałacowych obejściach w S.
- To smutne- rzekła Iw - Teraz często widuje się ludzi żebrzących na ulicach, dworcach, pod sklepami. jedni z chęci zysku, inni z biedy. Kiedyś było to nie do pomyślenia. Cóż takie mamy czasy, na jakie zarobiliśmy...nie powiem, że zasłużyliśmy, bo nikt nie zasłużył na głód i poniewierkę.
Są ludzie, którzy utracili pracę bez prawa do emerytury, tacy najczęściej ze łzami w oczach, ze wstydem ukrytym w sercu, idą na ulicę, to jedyny sposób na zaspokojeniu głodu, bo nie ma nic gorszego niż pusty żołądek, w dzieciństwie doświadczyłam tego...- Zniżyła głos i chmura smutku przepłynęła po jej czole - ech, nie ma co wracać do przeszłości.
- Dlatego, gdy widzę żebrzącego, daję pieniądze bez względu na co zbiera, żeby potem - sama widzisz, jak się czujesz - nie mieć podobnych wyrzutów.
- Kurwa - zdenerwował się Endriu - żebrzą, bo nie chce im się pracować. Teraz, jak ktoś chce wszędzie znajdzie pracę, nawet na jakiejś budowie, poszukują ludzi! Ale nie, po co się wysilać, lepiej iść z ręką pod kościół czy na ulicę. Nie prawda, że nie umieją – wyprzedził moje myśli- po prostu nie chcą. Znam takiego jednego. Człowiek dobiega sześćdziesiątki i pracuje na budowie, ciężko pracuje. I nieprawdą jest, że nie przyjmują starszych. Ale niektórzy nie nauczeni są pracy. Szukają łatwego zarobku i znajdą takie naiwne - tu spojrzał na Iw, na mnie - Co to wyręczą leniuchów dając im rybę zamiast wędkę. Czym ty się przejmujesz, niech głoduje, jak głupi.
Ot, męskie spojrzenie na sprawę. A w ogóle mężczyźni mają inne wyobrażenie o życiu. Są twardzi, nie mają gołębich serc. Może to i dobrze. Ale znam wielu młodych, którzy też nie garną się do pracy, łażą i spijają zimne piwo w cieniu drzew, wykorzystując żony lub matki.

BIEDRONKA
Ech, wy ludzie prości, którym nic nie potrzeba
Siedząc w cieniu dębu, biedronkę ślecie do nieba
A głupie stworzenie marnymi skrzydłami
Trzepocze by nie spaść, przebiera łapkami
Ze łzami leci
Chlebem dzielić się z nierobami

- Ale teraz nie myśl o tym co było i jedz...- .dodała Iw z uśmiechem.- Po kolacji pójdziemy na nocny spacer. A jutro objedziemy włości skuterem. Zobaczysz, ile się zmieniło przez te dwa lata, gdy nie przyjeżdżałaś.
- Ale, ale, najpierw poczytaj nam swoje wiersze i objaśnij co nie co, bo na mój rozum one są za trudne.
- Przeczytasz . Powiesz za trudne.
Otworzysz umysł i serce. Zrozumiesz
Powiedziałam swoją sentencję.
Wieczór minął w miłej atmosferze, czytając wiersze, dyskutując nad niektórymi, zapomniałam o historii na dworcu.

CDN. HISTORIE PAŁACOWE
zapraszam :)

3 komentarze:

  1. :) Ciekawa historia.
    Pomyślałam sobie jedynie tak od razu, że jeśli jakiś człowiek ma ponad 50 lat i nie ma emerytury...tzn. że w czasach gdy praca szukała człowieka (komuna) z jakichś powodów jej unikał.
    O jakiejż to wyprawie piszesz (jeśli wolno mi tak zagadać na "Ty"? Bydgoszcz, Toruń...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, myszko, że wolno, wszak za okienkiem jesteśmy wszyscy sobie równi....
    Kiedy wybieram się do znajomycj w Warszawie, pokonuję odległośc olbrzymią, kiedyś tydzień kołowym wozem, teraz 9 godzin autobuse, tyleż smo pociągiem . Myszko interesuję cię cd, zaraz napiszę :)
    ale chyba raczej bez wstawek wierszowych?
    miłego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam dworzec bydgoski.Nie spotkała mnie nigdy taka historia na nim.Historia,tyle smutna,co pouczająca.Jak odróżnić ludzkie nieszczęście i biedę od zwykłego cwaniactwa.Biednym trzeba pomóc a cwaniakow zwalczać.

    OdpowiedzUsuń