nowoczesna w locie
tanią miotłą wymiata
pajęczyny sproszkowane
na rany
krzyż na drogę
siad na odczynienie
i przerwa
sen przyjdzie
w odpowiednim czasie
domek w polewie
któremu nie-na-żarty czas
podgryza fundamenty
zachścianki
szukałam empatii a znalazłam słowa
do żywego dotykają
miejsc niezamieszkałych z braku
wyrafinowanej perwersji - sztuczna porcelana
tylko z wyglądu jest taka sama
tłucze się jak chińska laleczka
nabiera rumieńców pod wpływem ciepła
na dobry początek wystarczy
uścisk dłoni
Panwkratkę zminiaturyzuje moje duchy
niespokojne
przysiądę
sen
noc której nie wystarczy by kochać
chłodną ręką otwiera rozdział
przeczesuje zmarszczki
na włosach zlicza nitki wartościowego srebra
w milczeniu dotyka powiek
tuli się do poduszki
czuję jak cząstkami ucieka życie
duszny wymiar snu zatacza koło
przenika pod skórę
zapisanymi stronicami dnia
kładzie się w głowie
nie potrafimy pozbierać
myśli z kilkuzdaniowej rozmowy
która zawsze kończy się
ciiiiiiii
szą
coś z Kanta
Człowiek jako cel sam w sobie
nie jest bogaty posiadaniem,
lecz tym, bez czego może się obejść
boskie dzieło stworzenia nigdy nie dobiega końca.
dla przeciwwagi z błogim uśmiechem nadziei
licząc barany na wykładzie
usnęłam z prawem moralnym w sobie
pamiętam cię z wykładów
szukałeś azylu dla nieskażonej medytacji
pozytywnie nakręcony gdzieś miałeś
destrukcyjną postawę figur geometrycznych
rysowanych odręcznie
i obcy język nie stanowił granic przenikania
smakował niby twój własny z dodatkiem emocji
nieprawdą jest co mówią inni
iloraz q i piękno idą w parze
po wysłanych suknem schodach
aulach i galeriach
nie żałuję pięknych wspomnień
pustych jak dzwon bez serca
zwodnicza droga we mgle
donikąd
boskie dzieło stworzenia jest bez końca
patyk
trzymam w ręku patyk
obdarłam ze skórki
i się bawię
zaciskam na nim palce
delikatnie zwilżam
jest lśniący i gładki
pragnę poczuć
jak sączy się z niego
lepkie życie
Spojrzał wielkim okiem jakby chciał powiedzieć
"Chodź, pokażę ci dziurę w niebie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz