nie chcę być rzepem ani pokrzywą
tym bardziej wilczą jagodą
w Twoje ręce oddam smutek
przyjmiesz jak dobrą monetę
wierzę Ty jeden potrafisz
pokrzywę pogodzisz z rzepem
na nowo pragnę odzyskać
w oczach diabliki wygasłe
radość światu przekazać
jak garść monet z pomysłem
na kupno pamiątki z wczasów
kompletu praktycznych kluczy
co raj na ziemi otworzą
by strach się po niej nie włóczył
ze strachem odejdą w nieznane
smutki i troski obrzydłe
pragnę w ich miejsce radości
prawdziwej jak chleb z powidłem
gdy zło nie znajdzie pożywki
maki zakwitną w ogrodach
zatrzymam je w ciepłych dłoniach
szepnę-
ważna jest miłość i zgoda
tyle cudów dookoła
głupotą ich nie zniweczę
Ty
wnosisz wiarę w człowieka
ucząc mnie pisać wiersze
myśl
odbija się od kamiennych ścian infernalnego miasta
pęka w postrzępionych ojbokach ciężkiego nieba
struży się na pomarszczonych twarzach dajchówek
leci na łeb na szyję owiniętą wypłowiałym puchem
oto ta
którą kochał za młodu pachnie
teraz i wygląda jak jej własna matka
z powagą
pchając kolejny wózek
on ciągle bawi się babkami
studiuje anatomię w piaskownicy
rozbiera wzrokiem zdrowe figury
między wersami czyta przykazania
jeszcze nie myśli kto mu będzie otwierał
album przeszłości
kogucik
w zimowym balejażu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz