Z latami nasiąkam coraz bardziej
twoim imieniem
nazywam każdy poranek
po drugiej stronie łącza
milczysz przy odbiorze
czasami
odpływam słysząc melodie
nadawane na tych samych falach
pytasz o zdrowie a ja nie wiem
co odpowiedzieć
minęło lato i zima ma się ku końcowi
marszczy puder na zmarzniętym policzku
coraz więcej bruzd spowodowanych odtajaniem
tajemnicy
przemijania nikt nie ogarnie
tym bardziej nikt nie zrozumie kobiety
po przejściach tylko piesi z odpowiednim bagażem
czasem bez uprzedzenia wkraczają na zebry
na kolejne zmiłuj się
nie wiem czy doczekam aktu
zawrócenia
Zasłuchani w samotność
w uszach
żadnej muzyki
monotonia z obrazem w tle
nie zmieni świata
życie bez wyrzeczeń
bo chcieć to móc
jak pochylone drzewa
nad rzeką
kamienne twarze
z tysiącem oczu
odbite na dnie
szafiry wschodzącego słońca
uwiecznione powrócą
w cztery kąty własnych myśli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz