Stopy opijają się kropelkami dżdżu.
Od rana pachnie nasączona ziemia.
Liście pod uderzeniem kropel,
tworzą symfonię w empiriach półsennych.
Słucham.
Przelatujący klangor trąca kolejną datę.
Myśl ją rozbiera nieskończoną treścią.
Pulsuje rdzawo w porudziałych skroniach.
Pożegnania nie są moją domeną,
mokną policzki.
Rozpadało się na dobre.
Tylko cisza nie dzwoni.
tak było 30 marca 2012 roku
nie ma rzeczy lekkich i ciężkich
spójrz
za oknem stara ławka puszcza na wolność
zielone listki sztucznych kwiatów
w butelce po żywcu straszą kąt za szafą
najlepsze miejsce dla pająków
łapią w sieć naiwne muchy
poczuły świergot ptasi
umieścił się w sercu w głowie zazieleniły się myśli
w całej okolicy
życie nie mieści się już w garści
nastąpił czas odrodzenia prostych dróg
do niebieskich pantofelków
zejdź w głąb siebie i rozsiej
to co w tobie najlichsze i najstraszniejsze
twój ciężar
niech wzejdzie i stanie się zielenią
bo widzisz
to co lekkie niczego od ciebie nie chce
a ciężkie samo się garnie jak kamień do kamienia
pracuj nad tym co ciężkie
udźwigniesz
udźwigniesz, masz to w genach
dzień z książką
W okno wsącza się deszczowy poranek
Przyciemnia szyby w czystych oknach.
słońce daleko gdzieś ponad chmurami
Za oknem drzewa, kwiaty mokną.
My ludzie zimy w błękitnym pokoju.
Spokojni z siateczką na twarzy.
Wierzymy, nic złego nie może nas spotkać.
W czterech ścianach dane nam marzyć.
O światłach na niebie odległym a bliskim,
o dzieciach, co wyfrunęły w świat.
W smutkach, kłopotach i radościach wszystkich
na krótkim sznurku trzymamy czas .
Któż się minionymi przejmuje latami.
Że serce,że stawy nieczynne.
I święta tak szybko już też są za drzwiami .
Za nami radość spotkań rodzinnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz