by wygniecione poprzednio granice
straciły ważność
teraz gdy myśli poukładane
leżą w zziębniętym nastroju
i cisza jakby pękała
od natłoku nieustającego ciepła
drżącą dłonią
wśród bezkresnych przyszłości
zmierzam ku tobie
pełna rumieńców
na ustach
chciałam dzień zbudzić przed świtem
gdyż księżyc niecnota
grubym brzuchem rozpychał szczeliny
z mojego łóżka
wypłoszył wszystkie nocne marki
odarta z ciepłego snu
z rozwichrzonym natchnieniem
jak wiatr szukający przygód
zaszeleściłam ołówkiem lirycznie
obudziłam się w bieli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz