Ranek ciasno zapętla się pod głową
krótkim ściegiem poduszek.
Pokój tonie w gąszczu nieprzespanych godzin.
Nie wiem jak blisko jesteś i jak daleko
uciekasz myślami.
Ile nieobecności jest w nas
kiedy sen nie morzy,
szukam luźnych atomów,
może ułożą się w sens.
A może twoje dłonie
wskażą drogę podążającym
za marzeniami.
Poczekam aż się obudzisz
w najkrótszą noc w roku
omijając tutejszy park i kręte drogi
znów zamieszkasz ze mną
na siódmej górze
desperados
mam wiele współczucia
dla rozchwianego wahadła
wędruje po cienkiej linii znaczeń
zepsutej brakiem intymności
niebieskość aż razi
i te oczy bezwstydne
namiętnie wodzą po wypełnionym
męską doskonałością
kuflu
nie pytaj
czy jestem zazdrosna
czas leczy rany, a czasem po latach z lamusa wychodzą najcenniejsze bałagany, do których mamy sentyment, myslę, że kto ma oczy- widzi, kto ma uszy - słucha, kto ma serce zajrzy do niego i nie będzie szydzić, bo choćby i po latach przypomni te głowy pochylone nad stołem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz