to czekanie
na kres myśli
wygniatają kolejne wschody
łagodnie chwytając w locie słońce
wstępujemy w zachód
zamarznięte na szybie obrazy
odtają ptaki nawołujące
w zdławionych szczelinach
mrok zgasi oddech
cisza
wiersz babyizby
nie toń w domysłach zapytaj o imię
gdy stygną ognisto świąteczne prezenty
zabiorę co dobre spod poduchy śniegu
szepty i dotyk
w spełnienie wrośnięte
na bieli wszystko wydaje się czyste
inkasent rachunek wystawi podliczy
zajrzyj ponownie gdy stopnieją lody
gdybyś przypadkiem był w okolicy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz