szliśmy szosą mokra od łez nieba
wabił zapachem
sad z papierówkami
sięgaliśmy po pachnące jabłka
płosząc krople deszczu zadomowione na liściach
spadały na nasze głowy
udawaliśmy że to nie nas
goni świadomość
poza wrzesień
słońce wyzłacało trzciny
kołyszące promienie lata
udaje się złapać na wędkę
mały kawałek rozdartego ja
rzucamy wspomnienia pod fale
wrócą do nas kolejnego lata
pamiętam; rzeźko ocknął się ranek
w zapachu kawy zmieszanej ze świeżym
naręczem zapachów
które weszły wraz z toba do domu
pobliskie łąki
budziły zaspane nuty ptaków
teraz nie wiem
jak zatrzymać czas w miejscu
które pachnie papierówkami
tamte chwile zesmażyłam w dżemie
łzy płyną parami
uśmiech sam kwitnie inaczej
we dwoje droga nie nudna
gdy się razem śmieje i płacze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz