niedziela, 25 września 2011




Słodki sen Murmycha


Murmych przez otwór wiatru wystawia twarz
najlepszych lat swojego życia.
Minęły jak jeden dzień wszystkie seriale
wstrząsnęły jego wrażliwą duszą.

Oto zniewalająca Majka Skowron.
Przez szczelinę jej przyjścia
ujrzał dziewczynę w dżinsach,
bez których świat jego młodości nie miałby sensu,
żegna się z ukochanym
samochodzikiem, wybacza Brunhildzie wszystkie zera
do przerwy.

Nagłe wołanie- panie inżynierze, panie inżynierze-
wybudza go z tańca z kobietą pracującą
macha do niej dłonią:
farewell, miss Iza, farewell.


Z oddali dobiega szczekanie psa a może strzały
W dziesiątkę trafiał zawsze
po piwie.
Cichy szept wabi miłym głosem:
najlepsze kasztany rosną..
już nie rosną, zżarła je zaraza.
Koniec świata- załamuje ręce. Murmych
w ciemności dostrzega rzeźbę.
Stoi jak jakaś rzecz pod gwiazdami.

Cholera, ocknij się chłopie! W szklanej jaskini żyjesz?
Tyle zdołałeś poznać, ile zakwitło bąbelków
w puszce.

Poczuł mocne szarpnięcie
sprzeczności.

Zarżał jak koń i pognał
świat jest jemu zawsze westernem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz