poniedziałek, 12 lipca 2010

adonaj

Adonaj

Człowiek, który przestaje wierzyć ,
jest wypalony jak spróchniale drzewo
umarło w nim to, co najpiękniejsze –
prawda życia.


Stal, beton i kilka drzew zniekształconych
ulic, napręża się i zamyśla w kolorze reklam
pokazuje umęczone dniem rumieńce cegły,
nagie mury. W oczodołach okien
ciemność pęka jak lustro w rwącym nurcie.

Za nimi obumierają myśli zaklatkowanych istnień.
Nie byli w stanie zebrać wiatru w zagłębieniach dłoni,
ani zawinąć wody w płaszcz.
Nie ma znaczenia, że przeszli morze
suchą stopą
Lgną do siebie z niejasnym przeczuciem,
że wystygną niczym popielnik
nim odnajdą dzień w spojrzeniach nieprzespanej nocy,
w słońcu osuszą koszmary zziębniętego serca.

Bez słów
Adonaj
wrzucą kolejne ziarno.
W ciemność, w słońce

Na własną chwałę, czy zgubę?

Staje się pustynią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz