środa, 15 czerwca 2011

takie tam sobie wierszyki bez adresu





całe miasto śpi

zapalam światło
słyszę jak ćmy uderzają o żarówkę
i z sykiem spadają na podłogę
kieruję się ku drzwiom
wlokąc za sobą całą masę niepotrzebności
jednym okiem zerkam na książkę
pod lustrem
w tytule ma znak zapytania
pytania mają to do siebie, że trzeba na nie odpowiadać
jednak z czasem stają się tematem drażliwym
jak chroniczny ból głowy

nie daje satysfakcji muśnięcie ust
i nie wystarczy zgasić światło
by ćmy nie przypalały sobie skrzydeł
z premedytacją
przewracasz się na drugi wąs


cała prawda o nas
wychodzę nad morze
burzy się, szumi
ciągle więcej zapytań niż odpowiedzi







chciała

coś zmienić w swoim życiu
zamienić się w wampa lub złodziejkę
ukraść złudzenia przy księżycu
lub poudawać czarodziejkę

(…)
kiedy z przekory się buntuje
gwiazd dorzuca swoim oczom
wskakuje w strój zbyt ciasny
idzie na plażę późną nocą

albo siada przy stoliku
wiersze pisze co się cisną
równym szeregiem na papier
w metafory je połączy ciszą


http://www.youtube.com/watch?v=f5fC2ymP26o&feature=related
wspomnienie o Annie Jantar

desperado

mam wiele współczucia
dla rozchwianego wahadła
wędruje po cienkiej linii znaczeń
zepsutej brakiem intymności

niebieskość aż razi
i te oczy pozbawione wstydu
namiętnie wodzą
po odkrytej męskości

jestem zazdrosna


( z netu)




koniec w początku

tłum po drugiej stronie rzeki
w oddali pierwsze zmarszczki
kołyszą się niespokojnie
patrz
świat styka się z głębią wychodzi spomiędzy gwaru
gaśnie wśród mostów

mgła rozrywana przez wiatr
kona pod lampami
powietrze wlewa się w dorzecze rzeki
szerokim strumieniem
schodzimy na przystań
niewidzialni, nietykalni
nieprzygotowani

niebo wychwytuje początek
życie zastyga pod koniec dnia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz