czwartek, 1 grudnia 2011

podróż z 'rzygodami'

W drodze do domu ze Scarboro pojechałyśmy z Ulką do Londynu. Podróż przebiegała bez zakłoceń do chwili kiedy zajechaliśmy do Midland. Tam do autobusu wsiadł Angol z długimi włosami , zielonej kamizelce kierowcy i coś mamrotał, pokazywał. Nic a nic nie rozumiałyśmy. Jeden z pasażerów pokazał nam, że należy wysiąść.Najgorzej było wyciągać bagaże z pojemnika autobusu. MOje dwie ciężkie walizy i Ulki dwie. Jakoś dociągnłęyśmy się do budynku dworca. Wszyscy podróżni porozkładali się na krzesłach, jedni poszli do kafejki, a my jak te dwie sójki ze starchem w oczach stałyśmy nie wiedząc co począć.
Wyobrażacie to sobie?
Bez znajomości języka.
Zawsze liczyłam, że wszędzie są Polacy, a tu ani jednego.W końcu podeszłam do tego co kazał nam wysiąść, dałam mu telefon do syna. Okazało się że autokar nie jedzie dalej, a my mamy za półtorej godziny pociąg do Londynu. Tor pierwszy peron drugi,

- O matko jak ruszyć te ciężkie torbiszcze i przetransportować po schodach na drugi peron.
Z trudem pchając walizę przed sobą najpierw jedną, potem drugą, uadło się przejść na cholerny peron.

MORAŁ? koniec języka za przewodnika ale najpierw trzeba znać angielski kiedy się jedzie do obcego kraju:))

U Tadzia i Olgi byłyśmy 3 dni, ULka niecierpliwiła się bardzo chciała czym prędzej wracać do domu. Nawet nie poszła ze mną zwiedzać Londynu, a od Tadzia do Bena miałyśmy godzinę marszu.
Za to mogłam byc dłużej z moimi kochanymi wnuczętami, Nikitą i Aleksem

Tańczący Lex


wieczorem kiedy przy klawiaturze
jednym okiem oglądam jakiś film o dzieciach
mam tendencję do porównań
próbuję sklecić kilka sensownych słów

o moich dwóch
Adaś i Aleksander
Oddaleni od siebie o tysiące kilometrów
Za obydwoma tęsknię

Aleksander skończył właśnie pół roczku
i nie obca jest mu topografia mieszkania
kiedy w chodziku zamiata wszystkie zabawki
do kąta zapędza miśki i całą menażerię

czasami przez uchylone drzwi
widzę ich niebieskie oczy
które pasują do jasnych brwi i włosów
typowo słowiańska uroda

a ja jestem wciąż na etapie
płodzenia wiersza o nich

to tak jak ciężki poród
tak trudno coś mądrego napisać
by pozostało w pamięci na zawsze

Zaczki zaprosili nas na obiad do litewskiej restauracji, oczywiście wzięłam moje ulubione danie zeppeliny i chłodni, mniam, uwielbiam.
Ale chyba Aleks lubi najbardziej.. wyłapywac z talerzy;))




- dam ci buzi, jesteś taki grzeczny :)))

2 komentarze: