tylko pień rozdarty straż trzyma nad zwłokami
dłonie
dotykają miejsc gdzie przelatywały mgły
wilgotne ciepło mieszało noc miękkim dźwiękiem
otaczającej wody
kiedy lata zaczynały opadać z kalendarza
szczyty w brązach tliły się na tle księżyca
zaczęła wyrastać
wśliznęła się w tożsamość
zdobyła status zasiedleńca
opanowała niezamieszkałe obszary
ratunkiem miała być szczepionka
pękły ramiona potężnego starca
z hukiem i krzykiem
ptactwa
próchnem płacze
zieloność wydeptana przez ludzkie myśli